poniedziałek, 17 stycznia 2011

Sen o Italii - recenzja książki Doroty Sobolewskiej-Bieleckiej

Zanim zacznę muszę jasno wyjaśnić, że trudno mi patrzeć na książkę tylko z punktu widzenia czytelnika, ale to chyba zrozumiałe. Dlatego będę pisać co czuję, a że lepszy ze mnie czytelnik niż pisarz, to tej drugiej naturze należy ufać bardziej. 

A krytyk ze mnie już zupełnie żaden, więc ewentualną krytykę trzeba brać z przymrużeniem oka.
Otóż przeczytałem i...
I mam mieszane uczucia. Pierwsze co mi się rzuciło to okładka: jest dość atrakcyjna (choć to kwestia gustu rzecz jasna)  ale muszę przyczepić się do czcionki. Według mnie jest to nieodpowiedni wybór. Taka czcionka jest nieczytelna.  Nie rozumiem też użycia czcionki innej niż Times New Roman, w tekście, co nie znaczy, że ta którą użyto jest zła.

Sprawa zasadnicza to jednak tekst i fabuła.  Otóż sądziłem, że jest to powieść, tymczasem powieść to nie jest. W moim odczuciu są to wspomnienia pomieszane z reportażem. Zatem naturalna konsekwencją wydaje się narracja pierwszoosobowa. Niestety to bardzo trudna forma, co widać – miejscami bowiem czyta się ciężko. Dodatkowym utrudnieniem dla mnie są liczne wtrącenia obcojęzyczne – konkretnie z języka włoskiego. Dla kogoś kto jest zafascynowany językiem włoskim, będzie to dodatkowy atut ale dla mnie to minus. Tak robili też wielcy np. Hemingway z hiszpańskim, i też mnie drażniło, kiedy pewnych sformułowań po prostu nie rozumiałem i musiałem się domyślać.  Uważam, że w wtrącenia z włoskiego powinny być tłumaczone w stopce jako przypis, jeśli są już konieczne (nie są i nie tyle!).   Na koniec przepisy kuchni włoskiej. Nie rozumiem – do czego są one potrzebne? Komu? Książka ze wspomnieniami, reportaż – w porządku. Ale przepisy jak w książce kucharskiej – nie zgadzam się, tym bardziej, że przewodnik kulinarny to nie jest.
To tyle mojego pastwienia się.
Trzeba bowiem jasno powiedzieć sobie, że to wiele z tego co napisałem wcześniej może być dla kogoś innego zaletą. Podkreślam, że dla osób zafascynowanych Włochami, kulturą i językiem tego kraju a także realiami życia emigrantów z Polski, czy też pracowników sezonowych może to być bardzo wartościowa pozycja.  Pewne potknięcia warsztatowe z pewnością będzie rekompensował fakt, że spojrzenie autorski nie jest zmanierowane warsztatem pisarskim a bliżej mu do stylu dziennikarskiego i pewnie dzięki temu, można miejsca i wydarzenia o których autorka pisze odbierać lepiej, bliżej, pełniej.
Podsumowując: książka ta to interesujący reportaż na wyżej wspomniane tematy i każdemu, kto jest zainteresowany prawdą o realiach życia we Włoszech z określonego punktu widzenia z pewnością taka lektura się przyda. Co więcej – dla takich czytelników będzie to bardzo interesująca, a miejscami nawet możliwe że szokująca książka. I tym wszystkim spokojnie ją polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz